[źródło https://iamfearlesssoul.com/building-healthy-relationships-self-development/] |
Content
Gdzie są moi przyjaciele ?
Jurek
Zero przeczucia, w pewnym momencie podejrzenie podszyte śmiechem, brakiem wiary i szeroko pojętą niemożliwością. Wyniki testu jednoznaczne, jednak pozostawiające wiele wątpliwości. Wyniki krwi jednoznaczne bardziej, jednak nadal nie rozwiewają. wątpliwości. Niedowierzanie, strach, ekscytacją mieszają się. Siedzenie jak na szpilkach zanim zimna sonda dotknie mojego brzucha. Wykształcony w temacie człowiek, sprawia, że nie ma już niepewności, pozostaje przy tym profesjonalny i empatyczny, co jest ważne, ponieważ okazuje się, ze jest już bardzo późno. O włos za późno, ale zbadać wszystko na tyle dokładnie, aby łzy z przerażenia czy wszystko jest dobrze, przestały płynąć po policzkach. Kolejny dzień kolejna sonda przy moim brzuchu. 40 bardzo długich minut, dzięki którym odczuwamy ulgę tak ogromną,że nie sposób tego wyrazić. Jest dobrze a nawet bardzo. Łzy płyną, ale ze szczęścia, bo przecież tyle lat pozbawiano mnie złudzeń. Wszyscy mogą wiedzieć, dzielić radość z nami. Wspaniały czas, którego wcześniej się bałam, a który był dla mnie łaskawy i sprawił, ze czułam się wyjątkowa jak nigdy dotąd. Nigdy tego nie zapomnę. Masa przemyśleń i lektur, żeby odnaleźć się w sytuacji, i zrobić wszystko najlepiej jak potrafimy, bo druga okazja może się nie powtórzyć. Masa wątpliwości i obaw spowodowana lekka tęsknotą za życiem, które wkrótce zmieni się na zawsze. Na zawsze. Przygotowujemy się sumiennie, dom się zmienia my się zmieniamy. Czasu było dużo i niedużo, ale od wakacji pędził niesamowicie. W przeddzień nie czuliśmy stresu, w końcu próbowaliśmy się do tego przygotować kilka ostatnich miesięcy. Dzień zero, były radosny, również dlatego, ze otrzymaliśmy najpiękniejszy prezent na 5 rocznice ślubu. Godzina zero, stresu nie da się uniknąć, tym bardziej, że jest opóźnienie i w związku z tym za dużo czasu na myślenie. Dodatkowe komplikację potęgują niepokój, zniecierpliwienie i zmęczenie. Urodziłam, łzy wzruszenia, czuję Cię przy swoim policzku, jesteś z nami Synku. Jest 13.09.2018 godzina 14:45, ważysz 3250 g i mierzysz 54 cm. Cud. Witaj na świecie Jurek.
Czytaj więcej »
Przecież nie może ci tak bardzo zależeć
Znacie to uczucie gdy tak wiele z siebie dajecie dla drugiej osoby a ona tego nie docenia? Borykam się z tym zjawiskiem odkąd pamiętam,jednak z biegiem lat w pewnym sensie radzę sobie coraz lepiej. Im jestem starsza tym bardziej rozumiem, że mnie nie może zależeć bardziej. Jednak o ile w przypadku osób, które zwyczajnie lubię a one mnie nie doceniają, akceptacja tego zjawiska z czasem wychodzi mi całkiem nieźle, to problem zaczyna się kiedy pomija mnie ktoś bardzo bliski mojemu sercu. Wkurzam się ostro, obiecuję sobie, że to ostatni raz, bo ile można, ale gówno to nic nie daje. Poczucie porzucenia i niesprawiedliwości wraca do mnie jak bumerang, bo nie potrafię się aż tak oszukać. W kółko zadaję sobie pytanie dlaczego tak się dzieje, przecież ta osoba wie jaka jest dla mnie ważne i zrobiłabym dla niej wiele i nie dba o to? Wciąż się łudzę, że nie znam prawdziwych powodów, a może one by mnie zabiły?:] Może ludzie już myślą, że to oczywistość i moje zaangażowanie się im należy. Większość poradziłaby mi żebym odwróciła się na pięcie, zajęła sowimi sprawami, ale nie potrafię, poza tym do czego to doprowadzi. Nikt mnie nie złamie, nie zejdę ze swojej ścieżki po prostu nie mogę i nie chcę, bo to nie byłabym ja, jednak jest trudno. Jeśli ktokolwiek doświadczył takiego zachowania z mojej strony to okropnie przepraszam, naprawdę. Może mnie też niedocenienie spotkało nieświadomie i to chyba jedyne co mnie trzyma przy życiu, choć wciąż ciężkie do przełknięcia.
(www.struggletovictory.comwp-contentuploads2012077-11-12-misunderstood.jpg)
Pasaż Róży
Krótko.W mieście Łodzi latach 2013-2014 przy Piotrkowskiej 3 powstał Pasaż Róży. Podwórko wypełnione tysiącami kawałków szkła, ułożonych w motywy róż. Niesamowite wrażenie wizualne i podziw za włożony ogrom pracy i to nie byle kogo, bo jednej z bliskich mi osób. Jestem szczęśliwa, że w mieście powstają takie miejsca i wciąż wierzę, że jest jeszcze dla niego dużo nadziei. Musicie to zobaczyć
Podsumowanie 2014 roku hell yeah!
Od wieeeeelu lat robię podsumowanie mijającego roku, ale pierwszy raz tutaj :) Zatem bez zbędnych ceregieli, zaczynamy!
1. Kolejny rok spędzony z miłością mojego życia. WIN!
2. Wzięliśmy kolejny ślub, który był dla nas magicznym wydarzeniem głównie za sprawą osób, które towarzyszy nam w tym dniu.
3. Nasza mała rodzina już nie jest taka mała! Przyjęliśmy do domu Sunię, stopień jej słodkości jest grubym przegięciem <3
4. Załatwiliśmy 8745937587 tys formalności żeby za parę dni kupić nasze pierwsze mieszkanie! yay
5. Przekonałam się, że bez względu na wszystko mogę bardzo liczyć na moją rodzinę.
6. Zrobiłam maaasę bezinteresownych rzeczy dla innych.
1. Kolejny rok spędzony z miłością mojego życia. WIN!
2. Wzięliśmy kolejny ślub, który był dla nas magicznym wydarzeniem głównie za sprawą osób, które towarzyszy nam w tym dniu.
3. Nasza mała rodzina już nie jest taka mała! Przyjęliśmy do domu Sunię, stopień jej słodkości jest grubym przegięciem <3
4. Załatwiliśmy 8745937587 tys formalności żeby za parę dni kupić nasze pierwsze mieszkanie! yay
5. Przekonałam się, że bez względu na wszystko mogę bardzo liczyć na moją rodzinę.
6. Zrobiłam maaasę bezinteresownych rzeczy dla innych.
7. Dieta :] są osiągnięcia, ale ta walka jest mocno nierówna....
8. Pierwszy raz w życiu zawodowym moje zaangażowanie i pracowitość zostały docenione.
9. Zaczęłam bardzo powoli uczyć się, że mnie nie może bardziej zależeć niż osobie, której chce pomóc
10. Spędziłam dużo miłych chwil z dziećmi
9. Zaczęłam bardzo powoli uczyć się, że mnie nie może bardziej zależeć niż osobie, której chce pomóc
10. Spędziłam dużo miłych chwil z dziećmi
11. Poznałam kilka nietuzinkowych osób, które mam nadzieję zaistnieją na dłużej w moim życiu.
12. Wydaję mi się, że wróciłam do nauki angielskiego :]
Poza tym rok 2014 był dla mnie niezwykle dobry, tak jak 2013 zresztą, także jestem bardzo szczęśliwa
(http://incitenb.co.za/wp-content/uploads/happy_new_year_color.jpg)
"A ja jestem, proszę pana, na zakręcie"
Pięć dni po osiem godzin przez 20 ileś dni nic nie robienia. Projekt, który współtworzyłam właśnie się kończy, trzymają jeszcze garstke moich współpracowników i mnie żeby doprowadzić całość do końca. Roboty jest mało, żeby nie powiedzieć, że nie ma jej wcale, w związku z tym na myślenie czasu jest mnóstwo. O tym, że znów trzeba wszystko zaczynać od nowa, że wszelkie zajęcia jakie miałam w życiu były krótkie i nic niewarte. Choć staram się ze wszystkich sił nie potrafię uciec od myśli, że jedyne do czego się nadaję to siedzenie i udawanie, że pracuję. Niestety aktualnie nie umiem mieć o sobie dobrego zdania i przyznam, że bardzo cierpię, bo nie mam pojęcia jak zmienić swoje życie zawodowe. Myślę, że żal i smutek mógłby być mniejszy gdyby nie społeczeństwo, które określa mnie przez pryzmat posiadania bądź nie posiadania roboty. Boli mnie, że przejmuje się zdaniem ludzi, którzy mają o mnie lepsze zdanie, bo mam pracę w chujowym projekcie, ale ją mam. Jak zajmowałam się domem przez wiele miesięcy byłam dla ludzi bezwartościowa, bo co to za wysiłek, co to za zajęcie a pamiętam, że nie leżałam wtedy do góry brzuchem. Jednak nie miałam nad sobą zniszczonego dyrektora korporacji, to znaczy że byłam nikim. I mimo tego, że staram się ludziom nie tłumaczyć z sytuacji w jakiej się znajduje, bo to właściwie moja sprawa jednak gdzieś tam w środku dotykają mnie ich bezmyślne osądy, bo nie mają pojęcia jaką walkę, żeby poradzić sobie z zażenowaniem toczę każdego dnia. Nie wiem i nigdy nie wiedziałam czym chce się zajmować zawodowo i to jeden z moich największych koszmarów, to coś co codziennie wprawia mnie w bezdech i nieustające poczucie strachu. Ta niewiadoma niszczy moje dni, chociaż naprawdę mam wszystko o czym marzyłam a nie potrafię być szczęśliwa. Strasznie chcę pracować, rozwijać się, robić coś co ma sens. Nigdy nie czułam że moim powołaniem jest zajmowanie się domem ale każda kolejna porażka zawodowa sprawia ze czuje się tam po prostu bezpiecznie. Życie daj jakiś znak...
Czytaj więcej »
To nie apteka!
Od dziesięciu miesięcy i 6 dni pracuję w trzeciej w swoim życiu korporacji. O tym, że to dla mnie dramat nie będę teraz pisać, bo to temat na oddzielny wpis. Teraz chciałabym wspomniec o pewnym fakcie jaki zaobserowałam na przestrzeni lat. Otóż wykonywanie swoich obowiązków "na odwal się". Gdy pracowałam na "słuchawce", po tygodniu szkolenia musiałam już być kompetentnym pracownikiem, bo tego przede wszystkim oczekiwał klient, bo co go to obchodzi, że jestem nowa. Nie potrafiłam sobie poradzić z moim ciagłym zażenowaniem wynikającym z braku doświadczenia a co za tym idzie z brakiem wiedzy. Było mi tak nieprawdopodobnie wstyd, że nie jestem w stanie wykonać swojej pracy na 100%, że nie jestem profesjonalna i rzeczowa. Ku mojemu zdziwieniu współpracownicy zupełnie nie rozumieli o co mi chodzi. Nie mieli najmniejszego problemu z faktem, że nie znają odpowiedzni na wiele pytań klientów, mieli jednak na tyle dużą chęć wybrnięcia z niekomptenecji z twarzą, że śmiało wprowadzali klienta w błąd, żeby "wyżej" nie wydało się, że czegoś nie wiedzą. Ja po każdej rozmowie gdy nie ogarniałam jakiegoś zagadnienia, próbowałam ustalić wszystkie możliwe fakty z nim związane żeby tylko podobna porażkowa sytuacja się nie powtórzyła. Inni w takim "doszkalaniu" się nie widzieli sensu, wiec notorycznie popełniali te same błędy. W obecnej pracy spotykam się z masą nieścisłości wynikających z niedbałości pracownika, z jego lenistwa i braku chęci do wykonywania swoich obowiązków porządnie. Nie potrafię tego pojąć. Ciśnie mi się na usta: dostajesz wypłatę za wykonaną pracę dlaczego sie do jej wykonywania nie przykładasz?! Wielokrotnie od swojego przełożonego słyszałam o co ci chodzi "to nie apteka" taki tekst nieustannie wprawia mnie w osłupienie. Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem, ale może to juz tak jest, że nie wszytsko da się zrobić na tip top tylko ja jeszcze o tym nie wiem?
Czytaj więcej »